Gerard
siedział w pokoju i patrząc w pustą przestrzeń rozlewającą się za oknem wypalał
kolejne papierosy. Ja na pierwszy tydzień po sprawie rozwodowej z LynZ i
odebraniu mu jedynej córki Bandit był niezwykle spokojny i opanowany.
Mężczyzna
wstał z fotela, na którym dotychczas siedział
i zaczął ubierać buty i płaszcz. Jeszcze nie wiedział co dokładnie
zamierzał zrobić, ale coś na pewno. Głowa artysty jakim był nie miała prawa
świecić pustkami.
Wyszedł
z mieszkania i powoli zaczął iść w stronę parku, do którego zawsze zabierał
córkę. Choć wiedział, że to złudne, to jednak miał nadzieję, że właśnie tam je
spotka. Tęsknił za Bandit tak samo jak za LynZ. Był gotów wybaczyć ukochanej
zdradę w każdym momencie, nawet teraz.
Chciał tylko móc znów
tworzyć z nimi piękną i kochającą się rodzinę jaką kiedyś byli. Tymczasem ona
najwyraźniej tego nie chciała, a on nie chciał do niczego jej zmuszać. Jeśli
będąc w takiej sytuacji była szczęśliwa, to nie miał zamiaru niszczyć jej tego
spokoju. Najważniejsze było dla niego szczęście byłej żony.
Idąc do
parku zamierzał porozmawiać z brunetką i choć z początku wydawało mi się to
głupie, był gotów nawet ją błagać o powrót. Nie musieli drugi raz brać ślubu i
na nowo organizować dla wszystkich całego tego cyrku. Wystarczyłoby mu, gdyby
po prostu zamieszkali razem, wspólnie spędzali czas i kochali jak dawniej. To
były takie cudowne chwile jego życiu i bez wątpienia najlepsze. Dzięki niej
ostatecznie skończył z narkotykami i alkoholem, więc mógł powiedzieć, że
uratowała mu życie.
Stanął
przed główną bramą parku. Zastanawiał się nad sensem pójścia tam. Nie chciał
powtórki z ich ostatniego spotkania, które o mało co nie zakończyło się
interwencją policji.
Zauważył
małą brązowowłosą dziewczynkę biegnącą w jego kierunku i uśmiech automatycznie
zawitał na jego ustach. Poczuł wszechogarniające go ciepło. Przyklęknął na
kolanach i objął dziewczynkę ramionami.
-Bandit
bardzo chciała cię zobaczyć. Od kilku dni nie mówi o niczym innym. Musiałam
ulec, nie miałam innego wyboru – kobieta zaprezentowała swój piękny, ale
wymuszony uśmiech.
-Dlaczego
po prostu nie zadzwoniłaś?
-Wiedziałam,
że tu będziesz. Kiedyś przychodziliście tu każdego dnia.
-Tak,
to były naprawdę wspaniałe czasy. LynZ, posłuchaj mnie. Ja myślałem nad tym
jestem gotów…
-Nie,
nie kończ. Gerard, wszystko jest już skończone i to nie wróci. Przyznaję, że
czasami brakuje mi twej bliskości, bo mimo wszystko Jimmy nie jest tak bardzo
ciepły i czuły. Z drugiej strony nie chcę wracać do przeszłości i rozdrapywać
starych ran, bo wiem, że tym samym będę sprawiała ci coraz to większy ból.
Czyli znów daje mi jasno do zrozumienia, że
nie mam na co liczyć pomyślał smutno. Choć starał się tego nie okazywać,
twarz bruneta nagle spochmurniała. Tylko silna wola i osobowość powstrzymały go
przed zalaniem się łzami. Nie chciał też, by córka widziała łzy. Była bardzo
młoda i jednocześnie bardzo spostrzegawcza i inteligentna. Mogła odebrać to
jako oznakę słabości i ostateczną decyzję o poddaniu się. A on chciał walczyć.
Chciał walczyć o nią i dla niej i dopóki nie osiągnie obranego sobie celu, na
pewno nie odpuści.
-Skoro
to chcesz, niech tak będzie. Jednak chciałbym móc spędzać z Bandit więcej
czasu. Brakuje mi jej.
-Jasne,
nie ma sprawy. Ostatnio mamy nawał pracy przy planowaniu kolejnej trasy
koncertowej i przyda mi się każda pomoc.
-Przyjadę
po nią jutro rano, pojedziemy na basen i oddam pod koniec weekendu.
Następnego
dnia Gerard wstał rozpromieniony na myśl, że najbliższe kilka dni spędzi sam na
sam z dzieckiem. Cały czas planował wyjścia, zabawy i niespodzianki, by był to najlepszy czas w
życiu małej szatynki. Bez namysłu ubrał się w pierwsze lepsze ciuchy, które
miał pod ręką i pospiesznie wybiegł do samochodu.
Stanął
przed drzwiami domu Jimmy’ego, który otworzył mu drzwi.
-Cześć,
ja po Bandit.
-Ta,
LynZ coś wspominała. Zaraz ją przyprowadzi. –Way zrobił krok do przodu myśląc,
że ten wpuści go do środka, jednak ku jego zdziwienia zamknął mu drzwi przed
nosem. Zażenowany takim zachowaniem cofnął się i w milczeniu usiadł na schodach.
Doskonale wiedział, że Jimmy od pewnego czasu nie toleruje jego obecności, ale
taka sytuacja nigdy się nie zdarzała. Zawsze próbowali przynajmniej tworzyć
pozory, że dobrze się dogadują. więc o co teraz chodzi?
-Przepraszam
cię za niego. Trochę się ostatnio pokłóciliśmy i nie ma dobrego humoru.
-Wszystko
w porządku? Nie wyglądasz na zadowoloną.
-Tak, wszystko ok. Po prostu źle
spałam w nocy. W torbie masz ubrania dla Bandit, jej ulubionego misia i
włożyłam też kilka słoiczków z przecierami owocowymi. Jeśli będziesz miał z nią
jakieś problemy czy pytania…
-Lynz,
nie zapominaj, że to dalej moja córka. Opiekowałem się nią przez 4 lata. wiem,
jak zająć się dzieckiem.
-No
tak, przepraszam. Ale pamiętaj, że w razie pytań czy gdyby coś się stało, dzwoń
od razu.
-Masz
moje słowo. Chodź mała, pojedziemy na basen. Trzymaj się, LynZ.
Na
basenie było wspaniale. W przeciągu godziny Gerard nauczył córkę pływać, ta na
dobre oswoiła się z wodą i za nic nie chciała wracać do domu. Musiał ją
przekupywać, żeby w ogóle wyszła z basenu. Przebrał ją w suche ubrania,
wysuszył włoski, ubrał w ciepłą kurtkę i wyszli do pobliskiego baru szybkiej
obsługi. Tam zjedli zastępczy obiad i udali się z powrotem do domu Gerarda.
Wyciągnął z szafy jakiś koc przyozdobiony w kwiaty, na którym oboje się
położyli. Po chwili Gee zaczął czytać córce bajki.
-Ciastka!
–krzyknęła nagle mała Bandit.
-Chcesz
ciastko?
-Tak.
-Poczekaj
tutaj chwilę, sprawdzę w kuchni i czy mam jakieś ciastka.
Przeszukał
w pomieszczeniu wszystkie Półki, szafki i zakamarki, ale nie znalazł dla niej
żadnych ciastek. Przecież nie będzie karmił dziecka sucharami sprzed miesiąca.
Tak, od czasu, kiedy LynZ wyprowadziła się zabierając ze sobą córkę, Gerard
trochę się zapuścił i nie dbał o to, czy jedzenie w jego szafkach jest jeszcze
przed czy już po obowiązującym terminie przydatności.
-Bandit,
włączę ci bajki na telewizorze a tymczasem ja szybko pójdę na dół do sklepu po
ciastka. Jakie są twoje ulubione?
-Rogaliki
z truskawkami.
-Dobrze,
zaraz przyjdę z twoimi ulubionymi rogalikami, kochanie. –Ucałował córkę na
pożegnanie i pospiesznie wybiegł z domu, by nie zostawiać córki zbyt długo bez
opieki jakiegokolwiek nadzoru. Nigdy nie postąpiłby tak nieodpowiedzialnie i
lekkomyślnie jak teraz. Zależało mu, by spełnić wszystkie jej zachcianki, a
przecież nie zostawi jej pod opieką sąsiadki, której nie zna.
-Gdzie
tak pędzisz? –Usłyszał za sobą czyjś głos. Odwrócił się i ze zdziwieniem
malującym się na jego twarzy zauważył, że to Jimmy.
-Jimmy?
A co ty tu robisz? Wydawało mi się, że mieliście planować nową trasę koncertową
Mindlessów.
-Mieliśmy,
nie mieliśmy… Co cię to obchodzi?
-Więc
przyszedłeś tu w celu…?
-Żeby
zabrać ci Bandit. Nie pozwolę, żeby miała z tobą jakikolwiek kontakt. To samo
tyczy się LynZ.
-O co
ci chodzi? Bandit to moja córka i LynZ i to my będziemy decydować co jest dla
niej dobre a co nie. Jesteś nikim w jej życiu i nie będziesz o niczym
decydował. Dotarło?!
Na te
słowa mężczyzna wyciągnął z kieszeni pistolet i ustawił go na wysokości klatki
piersiowej Gerarda. Przez jego umysł przebiegł najczarniejszy scenariusz. On
chyba nie miał zamiaru go…. zabić? Nie miał czasu zastanawiać się nad tym i
rozważyć wszystkie inne możliwości. Poczuł, jak w jego ciało uderza nagła fala
gorąca, a on sam osuwa się na chodnik. ze względu na późną porę dnia na ulicy
nie było nikogo, kto mógłby nadjeść mu z pomocą.
Przeraził się. Nic nie powiedział. Po prostu bezwładnie
osunął się na ziemię, wypuszczając z oczu ostatnie gorzkie łzy. Zwiódł ich.
Zawiódł siebie, LynZ, brata, rodziców, przyjaciół, a co gorsza, zawiódł również Bandit, której
jeszcze poprzedniego dnia obiecał, że zrobi wszystko co w jego mocy, bo ją
odzyskać. By wszystko było jak dawniej. Tymczasem on umierał. Nie było dla
niego żadnego ratunku, gdyż napastnik celnie trafił z tętnicę. Jego czerwona
krew rozlewała się po chodniku.
Ostatkiem sił obrócił się na
plecy, bo móc ujrzeć jeszcze triumfalny wyraz twarzy Jimmy’ego. Następnie usłyszał piskliwy
sygnał karetki pędzącej w jego stronę. Ostatni już dźwięk.