wtorek, 22 lipca 2014

Dialogi

-Chciałeś kiedyś zniknąć?
-Tak. I próbowałem kilka razy.
-Jak było?
-Zawsze znalazł się powód, dla którego warto było żyć dalej.
-To tylko odwlekanie cierpienia. Przecież ono prędzej czy później i tak nadejdzie.
-Masz rację. Ale taka jest ludzka mentalność i dotyczy to każdego. Odwlekając coś na później mamy nadzieję, że kiedy nastanie ostateczny czas, spotkamy się z miłym zaskoczeniem. Ale tak nigdy się nie dzieje. Mimo wszystko wciąż żyjemy nadzieją, choćby najmniejszą. To jak z marzeniami. Każdy marzy.
-Jeśli człowiek nie marzy, umiera. A co z ludźmi, którzy od nas odchodzą?
-Przegrywają walkę ze strachem. Pamiętasz historię Małego Księcia i lisa? Lis powiedział, że "jesteś odpowiedzialny za to, co oswoisz". Ludzie robią i nie myślą o konsekwencjach. Nie zdają sobie sprawy z tego, że ich odejście może nas zabić.
-Oni są głusi na nasze prośby.
-Nie ma rozwiązania, które zadowoli każdego. Zawsze jedna strona będzie cierpiała. My możemy tego nie chcieć, ale oni mogą potrzebować. Nie możemy kogoś zatrzymać wbrew jego woli.
-To trochę jak z miłością. Bo miłość jest ślepa.
-Nie, miłość nie jest ślepa. Miłość doskonale wie, co robi.To ludzie są głupi.
-Nie rozumiem.
-Bronimy się przed uczuciami, jakby to było coś złego. Nie powinniśmy wstydzić się tego, co tak naprawdę czujemy, bo to nas zabija. Wiesz, śmierć emocjonalna jest gorsza od twj fizycznej. Fizyczna kiedyś ma swój kres. Umierać emocjonalnoe możemy przestać nawet wraz ze śmiercią fizyczną. Czasami posuniemy się o jeden krok dalej, bo tak nam dyktuje serxe. A potem przepraszamy za swój rzekomy "błąd".
-Człowiek jest tylko człowiekiem i może mu się zdarzyć zachować niestosownie do drugiej osoby. To dobrze, że chce naprawić błąd.
-Często ten błąd nie istnieje. Uciekamy od szczerych rozmów i nie znamy uczuć drugiej osoby. Przez to wynikają takie nieporozumienia. Ludzie myślą, że jeśli na chwilę pozbędą aię problemu i będą go unikać, to ten magicznie zniknie. A on rośnie i często nie da się już naprawić tego, co zepsuliśmy.

Dialogi

-Chciałeś kiedyś zniknąć?
-Tak. I próbowałem kilka razy.
-Jak było?
-Zawsze znalazł się powód, dla którego warto było żyć dalej.
-To tylko odwlekanie cierpienia. Przecież ono prędzej czy później i tak nadejdzie.
-Masz rację. Ale taka jest ludzka mentalność i dotyczy to każdego. Odwlekając coś na później mamy nadzieję, że kiedy nastanie ostateczny czas, spotkamy się z miłym zaskoczeniem. Ale tak nigdy się nie dzieje. Mimo wszystko wciąż żyjemy nadzieją, choćby najmniejszą. To jak z marzeniami. Każdy marzy.
-Jeśli człowiek nie marzy, umiera. A co z ludźmi, którzy od nas odchodzą?
-Przegrywają walkę ze strachem. Pamiętasz historię Małego Księcia i lisa? Lis powiedział, że "jesteś odpowiedzialny za to, co oswoisz". Ludzie robią i nie myślą o konsekwencjach. Nie zdają sobie sprawy z tego, że ich odejście może nas zabić.
-Oni są głusi na nasze prośby.
-Nie ma rozwiązania, które zadowoli każdego. Zawsze jedna strona będzie cierpiała. My możemy tego nie chcieć, ale oni mogą potrzebować. Nie możemy kogoś zatrzymać wbrew jego woli.
-To trochę jak z miłością. Bo miłość jest ślepa.
-Nie, miłość nie jest ślepa. Miłość doskonale wie, co robi.To ludzie są głupi.
-Nie rozumiem.
-Bronimy się przed uczuciami, jakby to było coś złego. Nie powinniśmy wstydzić się tego, co tak naprawdę czujemy, bo to nas zabija. Wiesz, śmierć emocjonalna jest gorsza od twj fizycznej. Fizyczna kiedyś ma swój kres. Umierać emocjonalnoe możemy przestać nawet wraz ze śmiercią fizyczną. Czasami posuniemy się o jeden krok dalej, bo tak nam dyktuje serxe. A potem przepraszamy za swój rzekomy "błąd".
-Człowiek jest tylko człowiekiem i może mu się zdarzyć zachować niestosownie do drugiej osoby. To dobrze, że chce naprawić błąd.
-Często ten błąd nie istnieje. Uciekamy od szczerych rozmów i nie znamy uczuć drugiej osoby. Przez to wynikają takie nieporozumienia. Ludzie myślą, że jeśli na chwilę pozbędą aię problemu i będą go unikać, to ten magicznie zniknie. A on rośnie i często nie da się już naprawić tego, co zepsuliśmy.

poniedziałek, 28 stycznia 2013

5 375.

 Kinguś, to opowiadanie jest specjalnie DLA CIEBIE! Dziękuję Ci za wszystko, co robisz, choć mówię Ci to chyba każdego dnia. Kocham Cię, skarbie <3

Po długiej przerwie powracam (mam nadzieję, ze na dłużej) i prezentuję Wam Adommy'ego - opowiadanie (moje pierwsze!) o miłości Adama Lamberta i jego muzyka Tommy'ego Joe Ratliffa. Serdecznie zapraszam Was do czytania i czekam na komentarze :)

Przy okazji zapraszam również do lajkowania naszej strony na Facebooku (Adommy Polish Fans). Im nas więcej - tym lepiej! :D http://www.facebook.com/pages/Adommy-Polish-Fans/383763148385411





                Podczas, gdy wszyscy muzycy zespołu dawno spali, z pokoju Adama dobiegały radosne śmiechy i okrzyki. Na zegarze dochodziła 3 godzina, jednak ta dwójka najwyraźniej nawet nie myślała o spaniu. Upojeni słodkim smakiem alkoholu i kojącym zapachem kadzideł, siedzieli na podłodze bez końca pogrążeni w rozmowie.
                -Powiedz mi, dlaczego to robisz? –zapytał nagle blondyn.
                -Co dokładnie masz na myśli?
                -Ciebie i twoje zachowanie. Dlaczego rozmawiasz ze mną, pijesz, spędzasz swój wolny czas? Zamiast tego mógłbyś robić masę innych rzeczy. Imprezy na mieście, poznawanie nowych ludzi. Uwielbiasz to.
                -Przeszkadza ci moja obecność obok? –zapytał zdumiony Lambert. Nigdy wcześniej nie pomyślał o tym, że jego osoba może denerwować Ratliffa.
                -Nie! Oczywiście, że nie! –zaprzeczył natychmiast. –Chodzi mi o to, ze reszta zespołu może  i mnie lubi, ale nie okazują mi tego. Trzymają się swoją grupą. A ty jesteś zawsze przy mnie. Wyjaśnij mi to. Wytłumacz, dlaczego poświęcasz dla mnie swoje ulubione rozrywki?
                -Po prostu lubię cię i to wszystko. Uważam, że przyjemny z ciebie koleś i dobry towarzysz do rozmowy. Potrafisz zachować poziom prowadzonej konwersacji i trzymać go tyle, ile trzeba. Nie bierzesz wszystkiego na żarty jak tamci. Dobrze spędza mi się z tobą mój czas. Jeśli masz jakieś inne plany, idź. Nie będę trzymał cię siłą –Adam uśmiechnął się delikatnie, po czym zanurzył swe usta w szklance z whiskey.
                -A te pocałunki na scenie i to wszystko, co robimy? Skąd taki pomysł i czemu akurat ja?
                -Wydajesz się być taki niepozorny. Niby cichy, ułożony chłopiec, ale gdy podejdziesz bliżej czujesz, jaki jest ostry. Bije od ciebie mocny kontrast, a ludzie potrzebują show. Poza tym, zawsze jesteś mocno skupiony na swojej grze. Tancerza mógłby rozproszyć, a dziewczyny sam doskonale wiesz, że odpadają w przedbiegach.
                Tommy zastanawiał się nad wyczerpującymi odpowiedziami Lamberta. Zadawał krótkie pytania, na które oczekiwał równie krótkiej odpowiedzi. Tymczasem brunet rozpowiadał się, jakby ten prosiło o streszczenie swojego życia.   
                Pomimo, że wiedział już wszystko, co chciał wiedzieć, w pewnym sensie nadal czuł jakiś niedosyt. Jego wiedza nie została w pełni zaspokojona, a otrzymane odpowiedzi nie wystarczyły. W głowie Ratliffa wciąż krążyło jedno to samo pytanie: dlaczego ON to robi? Nie ukrywał przed sobą, że Adam był bardzo w jego typie. Również miał świadomość, że nigdy nie będą razem. Potrafił wyobrazić sobie ich dwójkę, ale nie w związku. Zresztą, jak się dowiedział, był dla Adama dobrym przyjacielem i chyba dla nich obojga byłoby lepiej, gdyby tak zostało.
                -Dochodzi czwarta. Chyba powinniśmy się położyć, żeby przypadkiem nie zasnąć na wieczornym koncercie. –Brunet wstał z podłogi , odłożył puste butelki na stolik i zaczynając od bluzy zaczął ściągać z siebie kolejny części garderoby i narzucił na ramiona aksamitny szlafrok.
                Blondyn bardzo chciał zostać dłużej, by móc podziwiać piękne ciało mężczyzny, jednak uznał takie zachowanie za nieodpowiednie i powoli zaczął wycofywać się z pokoju.
                -Masz rację, późno już. Nasza główna gwiazda powinna być wypoczęta i w świetnej formie na wieczorne wydarzenie. Lepiej już pójdę. –pożegnał bruneta lekkim uśmiechem i pociągnął za klamkę od drzwi.
                -Zaczekaj. Jeśli ci to nie przeszkadza, możesz zostać i przespać się tutaj. Z tego co się orientuję, przydzielono ci pokój na samym końcu korytarza, a to dosyć długa droga.
                -Nie zauważyłeś chyba, że w tym pokoju jest jedno łóżko. Jak to sobie wyobrażasz?
                -Cóż, pozostaje ci wanna lub parapet. Jest wystarczająco szeroki dla tak chudego ciała jak twoje. Więc co wybierasz? –Lambert zaśmiał się i klepnął Tommy’ego w ramię. –Możesz wybrać też trzecią opcję i położyć się obok w łóżku. Jest szerokie na pół pokoju, bez problemu się zmieścisz.
                -Blondyn starał się nie okazywać radości, jaką sprawiła mu ostatnia propozycja i chyba osiągnął swój cel. Choć z góry wiedział, że między nimi do niczego nie dojdzie.
                -Chyba jednak skorzystam z miejsca w łóżku.
***
                Leżał bezczynnie okryty kołdrą i wpatrywał się niebo za oknem. Jego granatowa barw powoli rozjaśniała się. Z chwilą, gdy na zegarze wybiła godzina 6:30, przez okno wpadły do pokoju pierwsze promyki Słońca. Były niezwykle oślepiające i Tommy automatycznie obrócił głowę w przeciwną stronę.
                Nagle zauważył coś niepokojącego. Ręka śpiącego obok wokalisty niebezpiecznie zbliżała się w jego kierunku, aż w końcu postanowiła opleść go w pasie. Sparaliżowany własnym zaskoczeniem nie ruszył się z miejsca, nie wiedząc co począć w tej sytuacji. Upewniwszy się, z eto nie jest sen, spróbował delikatnie zabrać dłoń ze swego ciała. Bez rezultatu. Lambert kurczowo trzymał się swej zdobyczy, której nie zamierzał puścić.
                Po chwili brunet przestał gładzić brzuch towarzysza, zaczął wplatać swe palce w jego włosy, by potem zejść niebezpiecznie nisko i wsunąć dłoń pod bieliznę Ratliffa. Oszołomiony takim rozwojem zdarzeń na chciał pozostać dłużny. Niewiele myśląc rozwiązał pasek od szlafroka, błądząc językiem po ciele Lamberta i pieszcząc jego najbardziej wrażliwe miejsca.
                 Z dzikim pożądaniem wpił się w usta Adama. Całował go i pieścił jego podniebienie do utraty tchu. Następnie zdarł z niego całą odzież. Usiadł na nim okrakiem i zaczął bawić się nabrzmiałą męskością partnera, tym samym doprowadzając go do istnego obłędu. Brunet począł wydawać z siebie pomruki rozkoszy, gdy Tommy nachylił się i pocałował czubek trzymanego w dłoni członka. Oplótł go swym językiem i zręcznie włożył sobie do ust. Adamowi zdawało się, że doznał pełnej ekstazy, ale nie znał jeszcze w pełni umiejętności drobnego blondyna.
                Tommy mocno pragnął, by Lambert doszedł w nim. Gdy poczuł zbliżający się moment, usiadł na biodrach bruneta, wbijając paznokcie w jego ciało i unosząc się w górę i w dół. Ich krzyki coraz bardziej przybierały na sile. Nawzajem wykrzykiwali swe imiona. Poczuł zatapiającą się w nim sztywną męskość. Adam był bliski szczytu. Tak bardzo chciał dojść w jego wnętrzu.
                Głośne okrzyki obojga pokryły się z momentem, gdy Tommy poczuł wypływającą z Adama ciecz. Czuł się wspaniale i był spełniony. Nigdy wcześniej nie było mu tak dobrze. Wyczerpany z wszelkich sił, blondyn padł na miejsce obok bruneta. Delikatnie pocałował wargi Lamberta, po czym wtulił się w jego ciało. Poczuł na swoich plecach jego ręce przyciągające Ratliffa bliżej.
                -Tommy?
                -Tak?
                -Oni nie powinni dowiedzieć się o tym. Na pewno nie teraz.
                -Co masz na myśli?
                -Kocham cię, pretty kitty.

czwartek, 20 grudnia 2012

1296.

Dziś specjalna dedykacja dla Julki i Kingi
Kinga- wiem, że dla Ciebie miało być yaoi, postaram się wymyślić coś przez święta a to na pocieszenie. ;*
Julka - będzie dobrze, tylko musisz w to uwierzyć i zacząć o to walczyć. ;*
Z góry przepraszam na błędy, pisałam to do 1:30 w nocy <znowu> i nie chciało mi się już poprawiać błędów.



-Podjęłam decyzję. Jesteś ważną osobą w moim życiu, ale nie masz na to wpływu. Choć raz chcę udowodnić samej sobie, że nie boję się podejmowania poważnych kroków. Przykro mi, ale to koniec. Kocham cię.
W dłoni czarnowłosej piękności zabłyszczało srebrne ostrze. Dziewczyna cofnęła się na kilka kroków, wyczuwając pod stopami granicę między dachem a przepaścią. Jednym zwinnym ruchem przecięła oba nadgarstki. chciała zapamiętać ostatni widok – łzy bólu i cierpienia swojej partnerki. Poczuła lekkie ukłucie w sercu, ale było już za późno. Zmrużyła lekko powieki i wykonała ostateczny krok.
Czuła ulgę rzucając się z jednego z licznych drapaczy chmur. Nareszcie nadszedł koniec jej cierpień. Za chwilę miał nastąpić kres smutkom, radościom, marzeniom i wszystkim innym emocjom.
Ostatni raz w tym wcieleniu miała okazję zaznać chłodu wywołanego podmuchami wiatru. Nadszedł dla niej czas pożegnania z niebem, słońcem, naturą, ludźmi. Krew spływająca s nadgarstków sprawiała jej ból. Wiedziała, że za moment uderzy o beton z niewyobrażalną siłą.
Wokół niej zbiorą się ludzie, ktoś zadzwoni po pogotowie. Niedługo nadciągną sanitariusze, a ona umrze w karetce w drodze do najbliższego szpitala. Będą próbowali reanimacji, która ostatecznie nie przyniesie efektu i odłącza aparaturę, notując w kartotece godzinę zgonu. Reszta ją nie interesowała. Przebieg pogrzebu był jej obojętny. Miała tylko jedno marzenie, by zamiast łzawych pieśni i psalmów zagrano metalową balladę.
Nagle ból i głuchy odgłos zawitały w ciele i umyśle nastolatki. Potworne uczucie rozlewała się po jej organizmie, od głowy zaczynając i na połamanych kościach kończąc. Jedno ze złamanych żeber musiało przebić płuco. Miała problem ze złapaniem oddechu a metaliczny posmak czerwonej cieczy zawitał w ustach brunetki. Dusiła się, ale instynkt samozachowawczy do tej pory się nie uruchomił. Leżała bezwładnie, bo przechodnie nie ruszyli jej ciała, bojąc się jeszcze bardziej je uszkodzić. Jeszcze raz usłyszała paniczne krzyki kobiet, płacz dzieci i z lekkim uśmiechem na twarzy zapadła w wieczny sen.
***
Kiedy się „obudziła” wszystko ją bolało. Podniosła ręce do góry i przetarła zmęczone oczy. Ujrzała coś, czego się nie spodziewała. Przed jej oczami chodzili ludzie. Każdy zajęty swoimi sprawami, ale mimo to mieli dość czasu, by stanąć na chwilę  i porozmawiać ze sobą.
To przypominało młodej dziewczynie małe i zapomniane miasteczko, do którego nikt nie zagląda. Usłyszała za sobą czyjś głos, a obok zauważyła szczupłe nogi odziane z czarne trampki. Odwróciła głowę i spostrzegła dziewczynę. Blondynka była mniej więcej  jej wieku i wydała się być bardzo miłą osobą. Nim zdążyła jakoś zareagować, towarzyska podała jej rękę na przywitanie.
-Witaj. Jestem Brooke. Widać, że jesteś tu nowa. Chodź, oprowadzę cię i poznam z innymi.
-Chwila, kim ty jesteś? Gdzie ja jestem?
-To jest Niebo.
-Niebo? a gdzie brama wykłuta ze złota? Gdzie św. Piotr? Gdzie cała reszta?
-Widzisz, to nie jest Niebo jak z opowiadań naszych babć i księży. To jest inne, tylko dla tych, którzy gotowi byli samodzielnie odebrać sobie życie. Dla takich jak ty. Każdy, kto się tu znajduje jest samobójcą i każdy został z nim z innego powodu.
-Czy nie powinnam trafić do Piekła?
                -Powinnaś. Tak jak my. Ale Bóg okazał się na tyle dobry i miłosierny i uznał, że to będzie zbyt wysoka kara. Tamto drugie Niebo również istnieje. ale my mamy ograniczone umiejętności. nie możemy stać się Aniołami Stróżami, zejść na Ziemię, komunikować się z żywymi. Nie możemy stąd wyjść, ale możemy ich obserwować.
                Nowo przybyła rozejrzała się wokół siebie. Nowe miejsce wydało jej się niezwykle interesujące. Było ciche, spokojne, nikt nie miał do siebie o nic pretensji a co najważniejsze, bez problemu można było tu znaleźć zaciszne miejsce, tylko dla siebie. Spodobało jej się i chciała tu zostać na zawsze.
                Przypomniała sobie, że do tej pory się nie przedstawiła. Zrobiło jej się z tego powodu strasznie głupio i miała wrażenie, że lekki rumieniec zawstydzenia wstępuje na jej policzek.
                -Przepraszam, nawet się nie przedstawiłam. Mam na imię Kate.
                -Masz bardzo ładne imię. Opowiedz jak tu trafiłaś.
                To nie było przyjemne wspominać ostatnich wydarzeń z życia, ale brunetka nie chciała wyjść na niekulturalną. Pomyślała, że jeśli zrobi to teraz, później będzie miała spokój i nie będzie musiała więcej o tym rozmawiać. Siadając na ławce złapała głęboki oddech i zaczęła opowiadać swoją historię.
                -Nie miała rodziców. Byli wpisani tylko na papierze, w rzeczywistości ani odrobinę się mną nie interesowali. Oboje pili, czasem pod moją nieobecność wchodzili do pokoju i kradli mi papierosy. W szkole była wytykana palcami jak chodzący dziwoląg. Moim szkolnym koleżankom nie podobało się to, że słucham  innej muzyki, mam inne upodobania i nie obchodzą  mnie ciągłe plotki o modzie i chłopakach. Miałam dziewczynę, kilkoro bliskich przyjaciół, których poznałam przez Internet i swój pokój. To wystarczyło mi do szczęścia. Kilka miesięcy temu ojciec zaczął zamykać mnie w piwnicy na dole budynku. Bałam się, ale z drugiej strony nie opuszczała mnie nadzieja, że kiedyś mnie wypuści. Po jakimś czasie przychodził do mnie na noc. Zaczęło się od dotykania w najróżniejszych częściach ciała, najpierw przez ubranie. Potem kazał mi się rozbierać i zmuszał mnie, bym również jego dotykała. Kiedy się sprzeciwiałam, bił mnie a potem gwałcił. Nikomu o tym nie mówiłam, bo czułam wstręt, odrazę i obrzydzenie przed samą sobą. Wieść, że po ostatnim gwałcie zaszłam w ciążę przerosła mnie. Wiedziałam, że sobie nie poradzę. Nie zdobyłabym pieniędzy na usunięcie. Nie potrafiłabym też urodzić tego dziecka i oddać go do adopcji, a co dopiero wychować czy zostawić gdzieś na pastwę losu. To był ten decydujący moment, kiedy po raz pierwszy zachowałam się jak totalna egoistka i postanowiłam z tym skończyć.
                Zapadła cisza. Obie nastolatki siedziały obok siebie na ławce, każda wpatrywała się w rosnące nieopodal drzewa. Historia Kate zupełnie zaskoczyła niską blondynkę; nie spodziewała się takich wyznań. Ciężko było jej cokolwiek powiedzieć czy zrobić.
                -Myślisz, że to była dobra decyzja? –zapytała w końcu.
                -Nie wiem, nie zastanawiałam się nad tym. Jedyne, nad czym wtedy myślałam to sposób, w jaki to zrobić. Było ciężko i nie mogłam się przemóc, ale w końcu zrobiłam to. Do teraz jest mi źle po tym, jak zobaczyłam łzy w oczach Nicki, mojej dziewczyny. Żałuję, że nie podałam jej powodu dla którego chciałam to zrobić. Zostawiłam ją w niewiedzy i pewnie będzie miała mi to za złe, że odeszłam tak bez słowa i skazałam ją na widok mojej śmierci. Ale wierzę w nią. Z czasem pogodzi się z tym faktem.
                -Ona się z tym nie pogodzi. Byłaś częścią jej życia i wraz z twoim odejściem odeszła część jej. To bardzo nieprzyjemne uczucie. Masz rację mówiąc, że zachowałaś się jak totalna egoistka. Nie pomyślałaś o niej i o tym, co będzie czuła kiedy to się stanie. Tak samo jak nie pomyślałaś o swoich przyjaciołach. Nawet jeśli znaliście się tylko przez Internet, to i tak dużo.
                Te słowa wywołały w czarnowłosej uczucie niezręczności. Nie myślała o tym w ten sposób. Nie myślała o Nicki i reszcie, o ludziach, którym na niej naprawdę zależało. Myślała o tym, żeby uciszyć własne cierpienie nie patrząc na konsekwencje.
Zrobiło jej się strasznie głupio. Znowu. Miejsce, w którym się znalazła przestało wydawać się jej takie przyjemne. Wydawało jej się, że trafiła do złego miejsca i w złem czasie. Chciała to naprawić, ale nie mogła. Nie dało się. Miała teraz tak nagle znów pojawić się w świecie żywych? Nawet jeśli ,co dalej? Przyjdzie do mieszkania Nicki, zapuka do jej drzwi powie: Cześć, to ja. Wróciłam. Popełniłam samobójstwo, ale dali mi drugą szansę, bo zrozumiałam swój błąd. Wróćmy do tego, co było kiedyś.
To było takie niedorzeczne. Do jej oczy napłynęły łzy. była przegrana i stała na straconej pozycji. Co mogła zrobić? Nic. Było jej tak bardzo wstyd za swoje lekkomyślne zachowanie. Podeszła do okna, z którego mogła obserwować tamten świat. Zobaczyła ją. Dziewczyna siedziała nad grobem ukochanej składając kilka czerwonych róż. Płakała i nie potrafiła powstrzymać emocji. Strata miłości życia była dla niej zbyt dużym ciosem.
-Przepraszam – wyszeptała na pożegnanie czarnowłosa Kate i odeszła od okna nie mogąc patrzeć na widok cierpiącej Nicki.